Post by Jogi TechnoFlyWitam
Zbyszek Gotkiewicz poruszył ciekawy temat awaryjnych lądowań PPG.
Proszę podzielcie się doświadczeniami z jakich przyczyn musieliście lądowac i
jak się to kończyło. Przy okazji odpowiemy sobie na pytanie, czy wstawianie
podwójnego zapłonu (dwie świece, dwie cewki) ma w PPG sens.
Pozdrawiam
Jogi
www.techno-fly.com
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy:http://niusy.onet.pl
____________________________
U mnie trochę inaczej się zaczęło - od problemów z wyłączeniem
napędu...
Napęd Solo210 Parapower bez przeróbek:
10 godzin nalotu - w trakcie podejścia do lądowania orientuję się
10-15 m nad ziemią, że nie działa wyłączanie silnika, obawiam się
lądowania z odpalonym napędem - wiało trochę i bałem się żółwia z
wirującym śmigłem, oraz tego, że ktoś z obecnych może ucierpieć
próbując mi pomóc w zgaszeniu napędu na plecach - odlatuję i kombinuję
z zakręcaniem paliwa - nie wychodzi, odlatuję i nad lądowiskiem
zatykam wlot powietrza do gaźnika - iiiiiiiiii - jest - upragniona
cisza - ląduję bezpiecznie.
Po starcie oberwał się przewód masy - fabryczna spinka z oczkiem
przykręcana do ramy napędu była zbyt cienka lub zbyt sztywna moim
zdaniem i po tych kilku godzinach zmęczyła się na tyle, że pękła. To
chyba najtańszy element tego napędu nie licząc miliona plastikowych
opasek a jego "awaria" może kosztować czyjeś zdrowie. Sprzęt za prawie
10 tys. a nawala w nim element za 5 groszy - bez komentarza. Żeby nie
było - przed startem na ziemi odpaliłem i zgasiłem napęd bez problemu
na plecach więc jeszcze spinka "działała" i pęknięcia nie można było
zauważyć bo było pod łbem śruby/wkręta.
15 godzin nalotu - przymusowe lądowanie bo napęd przerywał w locie
jeśli unosiłem łapki w górę - np do zaciągnięcia trymerów. Kilka
ruchów pozwoliło się zorientować, że jest jakieś zwarcie w kablu
idącym do przycisku w manetce. Ograniczyłem ruchy łapy z manetką do
zbędnego minimum. Lądowanie bez problemów bo byłem blisko startowiska/
lądowiska. To jedna z miliona plastikowych (fabrycznie montowanych)
opasek tak mocno obejmowała wiązkę (linka gazu+przewód do wyłącznika),
że każdy ruch manetką powodował naprężanie izolacji przewodów pod tą
opaską - w końcu izolacja pękła a kable zaczęły się zwierać przy
podnoszeniu manetki.Tym razem zawinił drobiazg za 10 groszy zbyt mocno
"FABRYCZNIE" ściśnięty. Przy tej okazji wymieniłem linkę gazu, i
kabel, bo kolejne zagrożone miejsce zauważyłem przy manetce, w
miejscu, gdzie kończy się metalowy wylot linki gazu - pancerz linki
tam pęka przez co jest możliwe jej zablokowanie, oraz przetarcie
izolacji i zwarcie kabli. Teraz to miejsce zabezpieczyłem dodatkowym
kawałkiem wężyka, aby załamanie linki i kabli nie było możliwe na tym
krótkim odcinku.
Problem ucisku kabli opaskami definitywnie został rozwiązany przez
Roberta Werenca poprzez zamontowanie linki gazu i kabla w plastikowej
rurce (ala peszel) na całej długości, co powoduje że opaski są
zaciśnięte na tej rurce a nie na lince czy przewodzie - proste,
skutecznie eliminuje takie przypadki w przyszłości - po około 40
godzinach nic się nie dzieje.
Jedna z kontroli przedstartowych ujawniła, ze poluzowała się śruba na
zacisku blokującym linkę gazu przy gaźniku, przez co nie było możliwe
uzyskanie pełnej mocy, a każdorazowe dodanie gazu do oporu powodowało,
że linka się coraz bardziej wysuwała z tego zacisku - mniej dokładna
kontrola i byłoby kolejne awaryjne lądowanie.
W miniony "długi weekend" miałem awaryjne glebowanie ale to nie wina
napędu chyba, bo dzisiejszy przegląd u specjalisty nic nie wykazał
poza skutkami - będę jeszcze o tym pisał i pytał.. Od dzisiaj moje
Solo zostało uzbrojone w nową dzidę - śmigło made by Werenc :)))
p.s.
Mimo moich zgryźliwych uwag pod adresem Solówki, to nie uważam, ze to
zły napęd - we wszystkich coś się dzieje i nie ma konstrukcji wolnych
od wad.. Jeśli natomiast prawdą jest, że solówka jest "najmniej
awaryjna" to nie chce wiedzieć co nawala w tych droższych a z tego co
czytam w tym wątku, to wszystko jest możliwe - ważne, żeby zawsze był
czas i miejsce na bezpieczne lądowanie.
Parę zdań nie na temat mi się napisało - sorki...
Pozdrowienia,
TS