Jeśli chodzi o czyszczenie nagaru, to proponuję robić to w sytuacjach opisanych
przez Janusza. Czyli po prostu przy okazji rozbiórki silnika przy awariach. Ja
osobiście nie robiłbym tego w żadnym innym przypadku. No chyba, że silnik nie
popsuje się tak bardzo, żeby go rozbierać przez kilkaset godzin. Wtedy zwalić
głowicę i już. Jeśli chodzi o dokręcanie śrub głowicy to sprawa jest bardziej
skomplikowana. Otóz: proces technologiczny w żadnym znanym mi silniku nie
przewiduje smarowania ich czymkolwiek! A jak są śruby wkręcane w blok, a nie
szpilki z nakrętkami to już w ogóle przestępstwo najcięższego kalibru! Dla
ciekawskich tłumaczę dlaczego: Nakładamy na srubę (przeważnie bardzo długa z
gwintem na prawie całej długości) smar. Wkręcamy ją w blok.(Przyznaję, że kiedyś
tak robiłem, dopóki ktoś mnie nie opierd....) Smar, który nałożyliśmy dostaje
się do nagwintowanego "tunelu" w który wkręcamy wspomnianą śrubę. Uszczelnia
bardzo dokładnie szczeliny między gwintem sruby, a gwintem w bloku. Śruba
"schodzi" coraz niżej i zbliża się do "dna tunelu". I wszystko byłoby O.K. gdyby
nie powietrze, które zostaje sprężone! Nie ma się jak wydostać po gwincie,
ponieważ nałożony porzez nas smar doskonale go uszczelnił. Powstaje coś jak w
strzykawce z zatkanym wylotem. No i w rezultacie krecimy tę śrubę na maksa.
Jesteśmy przekonani, że dokręciliśmy ją z rządaną siłą. Niestety z tą siłą
sprężyliśmy tylko powietrze, a głowica zostaje dokręcona za słabo, bądź też w
ogóle nie dochodzi bloku lub cylindra. W przypadku, gdy jest dokrecona za słabo,
może wydmuchać nam uszczelkę, zmienić wielkość komory sprężania, wpłynąć źle na
punkt zapłonu (kąt będzie się zgadzał). Jeśli nie dochodzi do bloku lub cylindra
- silnik nie będzie chodził, bo nie będzie kompresji. Dlatego jeśli głowica jest
montowana na śruby, a nie na nakrętki nakręcane na szpilki to nie wolno smarować
czymkolwiek!!! W przypadku kiedy mamy nakrętki pojawia się dylemat. Faktycznie
mają one skłonność do zapiekania się. Jednak posmarowanie ich czymkolwiek grozi
poluzowaniem. Jeśli już chcemy koniecznie smarować, to polecam smar grafitowy.
Jego właściwości pozwalają na odparowanie "smaru" i pozostawienia cienkiej
warstwy grafitu, który zapobiega zapiekaniu. Pamiętać mnależy jednak, że grafit
jest śliski i nakrętki mogą się poluzowywać. A teraz powiem co ja bym zrobił
gdybym miał napęd: Jeśli konstrukcja pozwoliłaby na to, to posmarowałbym gwint
smarem grafitowym dokręcił nakrętkę, a następnie nakręcił drugą, która
spełniłaby rolę kontry. Taki układ zapewnia, że nie zapiecze się i nie odkręci,
a te kilka gramów więcej jakoś się przeżyje. Jeśli konstrukcja nie pozwoliłaby
na to, to nie smarowałbym niczym. Przy odkręcaniu pamietałbym, żeby robić to
przy ZIMNYM silniku i posłużyłbym się środkami penetrującymi, odrdzewiającymi.
(Dostępne w każdym motoryzacyjnym) Nie mylic z Coca-Colą :) Sorry, że się tak
rozpisałem, ale z natury jestem gadatliwy. Nie wiem czy Wam to w czymś pomoże,
ale przekazywałem informacje zgodnie z własną wiedzą...
Pozdrawiam
Brożkin
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl