Discussion:
Zgloszenie do PZI - Ziółkowski
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
Jurek Kaminski
2003-07-10 20:34:33 UTC
Permalink
Witam
Przedstawiam kolejne zgłoszenie do PZI.
Nie chcę nic sugerować, ale opis dobry i ciekawy, choć zgłoszenie z błędami.
Szczegóły jak zwykle......
Pozdrawiam
Jurek
www.paralotnie-sudety.pl

==================================
1.
a) Imię, nazwisko i adres kontaktowy (lub e-mail, telefon) zawodnika;
Krzysztof Ziółkowski, ***@polsl.pl

b) Datę i czas wykonania przelotu;
2003-06-17

c) Dokładny opis trasy przelotu i osiągnięty wynik;
Skrzyczne - Chabówka, 64.5 km

d) Opis sposobu dokumentacji trasy;
Plik IGC

e) Opis przelotu.
W załaczniku


2.
a) Imię, nazwisko i adres kontaktowy (lub e-mail, telefon) zawodnika;
Krzysztof Ziółkowski, ***@polsl.pl

b) Datę i czas wykonania przelotu;
2003-06-17

c) Dokładny opis trasy przelotu i osiągnięty wynik;
Żar - Jordanów, 45.8 km

d) Opis sposobu dokumentacji trasy;
Plik IGC

e) Opis przelotu.
W załaczniku


3.
a) Imię, nazwisko i adres kontaktowy (lub e-mail, telefon) zawodnika;
Krzysztof Ziółkowski, ***@polsl.pl

b) Datę i czas wykonania przelotu;
2003-06-17

c) Dokładny opis trasy przelotu i osiągnięty wynik;
Skrzyczne - Sromowce Niżne, 104.7 km

d) Opis sposobu dokumentacji trasy;
Plik IGC

e) Opis przelotu.
W załaczniku

Do trzech razy sztuka, Czyli o 'patentowaniu drogi' z Beskidów w Pieniny.

Raz (2003-06-17) ...

Do Szczyrku przyjechałem późno, maluchem, z kolegą, swój samochód pożyczyłem
ojcu. Wiał wiatr północny z zachodnia odchyłką. Północno-zachodnie i
zachodnie wiatry to chyba najbardziej obiecujące pod względem dalekich
przelotów kierunki w Beskidach. Na starcie z 'kaskady' zastałem kilku
miejscowych pilotów gotowych do startu. Po starcie, chwilę walczyłem w
wąskim noszeniu, a potem, już nad szczytem Skrzycznego, spokojnie dojechałem
do podstawy. Przeskoczenie Kotliny Żywieckiej udało mi się zaskakująco
łatwo, znalazłem dobry komin na Łodygowicami, poniżej widziałem latającego
na południowych zboczach Magórki McGavera. Zrobiłem wysokość i przeskoczyłem
przez jezioro Żywieckie. Nad południową i zawietrzna stroną Beskidu Małego
stały ładne cumulusy, ale noszenia dawały słabe. Posuwałem się dosyć wolno,
spojrzałem na zegarek i postanowiłem przyspieszyć, przelatuje po prostej pod
następną chmura, bo daję tylko słabe noszenie, co kończy się walką w
parterze. Kręcę jakieś zerka i daje się znosić przez wiatr w kierunku Pasma
Babiogórskiego, trochę zyskałem wysokości, ale słabo, wiatr tutaj jest
północny z odchyłką wschodnią. Jestem nisko i orientacja 'po chmurach' słabo
działa. Obserwuje dym unoszący się po południowych zboczach górek na północ
od Zawoi - trochę poprawiłem wysokość. Postanowiłem skoczyć pod piękną
chmurkę przed granią Pasma Babiogórskiego, niestety bez wielkiego sukcesu,
coś było, ale słabe patrzę na zboczę i widzę ruszające się drzewa, skaczę w
kierunku grani, w końcu to nawietrzna... przed granią nic, nad grania jakieś
'ujemne zerko' a mi do drzew brakuje mniej niż 100 m, nawietrzna cześć
zbocza, jest dosyć płaska a wieś czy też te kilka chałup i małe pola pod
górą nie zachęcają do lądowania, powrót stamtąd może być dłuuugi, może po
zawietrznej a nasłonecznionej coś będzie? Tylko czy dolecę do tych pól za
lasem jak nic nie znajdę? Jest z wiatrem, ale poniżej grani zaczyna dusić...
co było do przewidzenia, po chwili ocena dolotu do pola zaczyna wyglądać
niekorzystnie... lecę nad żeberkiem, na jego grani jest ostatnia łączka...
- Chyba przyjdzie mi tu lądować... W środku lasu!
- Ale się wpieprzyłem...
- Może jednak dolecę na dół...
Mam jeszcze tylko kilka sekund na decyzję, oceniam las - jakby co... drzewa
wysokie jak cholera... jakieś szarpnięcie... zakładam, pół okrążenia w
noszeniu, pół w duszeniu, turbulentnie, poprawiam... byle nie zgubić...
- Jest, jest! Znowu się udało!
W euforycznym nastroju wykręcam 3 metrowy komin, przed osiągnięciem podstawy
komin słabnie, czy to może ja pieprzę centrowanie? Nad Gorcami ładne chmury,
ale do nich kawał drogi, Podhale w słońcu, na przedłużeniu grani Gorców na
zachód jest wał chmur i trochę na północ od niego drugi, wygląda to na
obszar konwergencji, ale chmury są duże, rozlane i zacieniają duży obszar.
Wybrałem szlak północny, trzyma, w okolicach zera na wariometrze. Jakieś pół
metra, robię kilka kółek, ale za wolno przybywało wysokości, więc zostawiłem
to, może dalej coś będzie. Opadanie niestety wzrasta, zaczynam szukać nad
górkami, nad lasem, niestety teren w cieniu. Widzę 'zakopiankę', wybieram do
lądowania skoszona łąkę gdzie dwóch ludzi pakuje siano na przyczepę.
Zakręciłem pod wiatr i wylądowałem, to Chabówka. Starszy Pan wiedział
wszystko o latających sąsiadach w okolicy, m.in. o Józku Gigoniu - to
legendarny już lotniarz, kumpel mojego ojca, znany mi z opowieści.
Spakowałem się i poszedłem do skrzyżowania - odjazdu z 'zakopianki' na
Chyżne. Właśnie dochodziłem do przystanku, kiedy zobaczyłem autobus do
Krakowa - to się nazywa fart!


Dwa (2003-06-22) ...

Właśnie odbyło się zakończenie nierozegranych Mistrzostw Polski, pogoda się
poprawiła. Szykowałem pożyczoną na lot nową wyczynową uprząż, kiedy
przyjechały 'redbullanki' swoim śmiesznym samochodzikiem. Chwilę
pogawędziłem, wypiłem Red Bull-a, czas lecieć... Trochę stresowy start - czy
zmieszczę się przed drzewami?. Wiało akurat po kancie - północny-zachód.
Szukam nad granią i znajduję dosyć silne, ale turbulentne noszenie. W trochę
innym rejonie wykręcają się Andrzej i Kacper (NOVA rulez!). Podstawa chmur
około 1600 m. Chmur się dużo, ale pogoda się poprawia, rano lało. Pokazuję
Kacprowi ręką, żeby dawać po szlaku i wciskam spida. Początek bez problemów
nad grania Beskidu Małego nosi lub trzyma. Przeskok nad skraj tego wielkiego
lasu już nie taki prosty, za dużo chmur. Cofam się trochę do żółtego Axis-a,
który coś ma ale dojechał do mojej wysokości i ja już nie skorzystałem za
wiele z tego komina. Decyduję się na przeskok na południe tam jest mniej
chmur a on daje na wschód. Rzeźbie nisko, widzę Suchą Bez Kicka, widzę, że
Axis ląduję. Okolice Zawoi jakieś znajome, deja-vu czy co? Jestem bardzo 100
m nad niewielka górka, rozpinam suwak w kokonie, ale coś tu się rusza w
powietrzu, nad małą przełączką łapie 0.5 m/s a potem robi się z tego 2 m/s.
Udało mi się wykręcić, ale z przed Pasma Babiogórskiego postanawiam skakać
bardziej na wschód, za Babią są wielkie rozlane chmury no i wspomnienia mam
dosyć traumatyczne stamtąd. Na przeskoku duże duszenie widzę, że nie dolecę
do tych górek w które celowałem zmieniam decyzje i wybieram pagórek przed
Jordanowem, chwile walczę w zerkach ale gubię... albo się kończy, jeszcze
przeskok ostatniej szansy w wiatrem, po drugiej stronie drogi może by coś
było ale nie dolecę. Ląduję na granicy Jordanowa. Przychodzą ludzie.
Sympatyczny Pan ofiarowuje się, że zawiezie mnie na Żar. Bierze żonę i psa
do Forda Sierry i jedziemy, po niecałej godzinie jestem na przy szkole na
Żarze takiego szybkiego powrotu dawno nie miałem.

Trzy (2003-06-28) !!!

Dziś sobota, dużo ludzi w Szczyrku, dzień zaczynam od zatrzaśnięcia
kluczyków i telefonu w samochodzie. Jacek pożycza mi komórkę, dzięki czemu
przekazuje moje położenie rodzinie, nie będą się martwić jak nie będzie ze
mną kontaktu a Grażyna zostawi mi klucze od domu u rodziców. Start z
kaskady, wiatr północno-zachodni, po starcie daję w lewo i łapię jakieś
noszenie, z przodu, znad Jaworzynki dwa glajty wyjeżdżają szybciej, dołączam
do nich po chwili jesteśmy pod podstawą. Z okolic Buczkowic powstaje taki
delikatny szlaczek cumulusów, noszenia słabe, ale przemieszczam się pod nim
na północ pod wiatr, tak, aby przeskok przez kotlinę Żywiecką był bardziej z
wiatrem. Na przeskoku mocno dusi, dosyć nisko wchodzę nad południowo
zachodni kraniec Magurki tutaj długo walczę nad grańką w poszarpanych,
słabych i wąskich kominach, ale w końcu łapię lepsze noszenie i wykręcam
podstawę, razem ze mną szybowce. Skacze przez jezioro i robię zdjęcia -
wskaźnik w aparacie pokazuje 37 klatkę... Droge po zawietrznej Beskidu
Małego już znam, ale lecę strasznie powoli. Potem przemieszczam się w
kierunku Zawoi, nie znam tych górek ani miejscowości z nazwy, ale 'meble'
mam już opatrzone, tu wieża przekaźnikowa, tam wiatrak, jakiś dym też trochę
pomaga przebrnąć tutaj, bo wysokość nie za duża. Przed Zawoją poprawiam
trochę sytuację i skaczę przez dolinę z przyzwoitym zapasem wysokości, po
przeskoczeniu grani Pasma Babiogórskiego pod chmurą łapię noszenie patrzę w
dół - to 'moje', blisko znajome, żeberko z łączką, zdecydowanie wole je
oglądać z tej perspektywy niż z bliska. Wyraźnie widać strefę konwergencji
na przedłużeniu Gorców, za Babią wieje zachód (widzę jakiś dym) a tutaj
północ. Gorce i ich północna strona zakitowane kompletnie. Do rejonu noszeń
mam dużą odległość, skacze nad wieś na płaskowyżu z zalesionym zboczem, u
góry cumulus, ale ja przychodzę nisko. Po nawietrznej chmury łapię
dwójeczkę. Dalej ładnie jest w okolicach Nowego Targu. Znowu długi przeskok
na spidzie, przed miastem jest lasek za laskiem zakopianka, nad lasek
wchodzę nisko, ale trafiam. Początek słaby, ale potem dochodzi do 3 m/s,
pode mną lata Antek, widzę, że jest start szybowcowy na lotnisku. Ciekawe
czy oni mnie zauważyli, nie mam jak do nich zagadać. Szybowców w powietrzu
nie widać pewnie latają gdzieś daleko. Idę po szlaku z wiatrem jezioro
zostawiam po lewej, po prawej widzę całe Tatry, przede mną Pieniny. Szlak
się kończy i przeskok znowu kończę nisko. Znowu rzeźba nisko najpierw nad
podłużną górka o grani ułożonej z wiatrem potem nad wsią. Jestem na południe
od jeziora gdzieś tu jest granica tylko gdzie? Lecę w kierunku Pienin w bok
wiatru na Słowację było by z wiatrem, nad Tatrami stają piękne cumulusy. W
okolicach tamy i zamku (to chyba Czorsztyn?) rozglądam się z uwagą powinno
być przejście graniczne, tamta wieś to chyba Słowacka - domki za równo stoją
jak na Polskę. Nad Dunajcem łapie jakieś noszenie, nie wypada nie założyć,
ale odnosi mnie mocno na południe, może dałoby się przeskoczyć przez Pieniny
dalej? Ale Pieniny są zacienione, czy ta druga część Pienin to jest w Polsce
czy to już Słowacja? Nie pamiętam jak idzie granica, wiem, że kawałek wzdłuż
rzeki, ale potem odchodzi od niej tylko gdzie? Na dole droga i duży ruch,
cholera, to chyba jest stara skoda, takich kolorów nikt inny nie robił.
Porzucam noszenie i ustalam kurs na północ dokładnie na Trzy Korony, jest
tam miejsce do lądowania najdalej jak się stąd da i na pewno w Polsce.
Prędkość pod wiatr tylko 15 km/h wciskam spida, jeszcze rzut oka na przełom
Dunajca, ale tam nie polecę, nie ma gdzie wylądować. Widzę chyba
Szczawnicę - jest góra z blaszanym torem saneczkowym na szczycie. Na
zawietrznej Trzech Koron mocno dusi a doliną Dunajca mocno wieje w pysk,
rzekę przechodzę dosyć nisko i szybko ląduję na końcu wsi dokładnie pod
zboczem Trzech Koron, przy jakiejś zagrodzie z końmi, ale w bezpiecznej
odległości, konie nie powinny się spłoszyć. Wyciągam mapę. No tak jasne
latałem z pół godziny zagranicą. Przychodzi jakiś rolnik, który opryskiwał
pole i zaprasza piwo, po chwili przyjeżdża strażnik graniczny. Skąd
przyleciałem i dlaczego przekroczyłem granicę, tłumaczę, że ze Szczyrku i że
nie wiedziałem gdzie dokładnie biegnie pokazuje moja trasę lotu na mapie.
Pan jest sympatyczny zgłosił moje dane i sytuacje przez radio do
sprawdzenia, ja się spakowałem czekamy na decyzję, co ze mną zrobić. Po
chwili zgłasza się pani o miłym głosie
- ... poucz go o przebiegu granicy i jak ma paszport to może wracać na
Słowację przez przejście graniczne.
- ale pan nie chce jechać na Słowacje tylko wrócić do Szczyrku, skąd
przyleciał, jak meldowałem.
- no to opierdol go porządnie i może iść!
d***@poczta.onet.pl
2003-07-11 06:19:08 UTC
Permalink
Ale mi się strasznie ten post podoba :) !!!!!!!!!!!


Piotrek
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
h***@surfeu.de
2003-07-11 07:11:27 UTC
Permalink
Co za farciarz!!

A ja zawsze musze zapychac na piechote do najblizszego przystanku autobusowego
i potem czekac pol dnia na autobus:))

Poz.pawel
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
Loading...